Najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się dziś jeździć rowerem. Późno poszedłem spać, do godziny 1.30 czytając "Ojca Chrzestnego". Do tego przestawiony czas i te zapowiedzi deszczu rozmywały wyobrażenia o świetnym kręceniu. Koniec końców zebrałem się i wybrałem opcję autem do Tuczna i rowerem w las.
Postanowiłem ruszyć w kierunku Dziewiczej Góry. Kiedy się rozgrzałem pomyślałem, że dawno już nie zdobywałem "Killera". Skoro jadę w tamtym kierunku czemu by nie spróbować. Trochę się martwiłem o nogi ponieważ po wczorajszej pięćdziesiątce w terenie czułem dziś kwas mlekowy momentami. "Killer" is dead i muszę przyznać, że choć nogi płonęły mi z braku odpoczynku dałem z siebie wszystko i poszło gładko. Z pewnością prędko nie wrócę na ten podjazd. Zjazd też fajny i nawet bardziej techniczny. Dalej pojechałem w kierunku Owińsk, gubiąc się nieco na obrzeżach puszczy. Wyszło z tego kręcenie w gęstym lesie ale koniec końców wyjechałem w znanym mi miejscu. Reszta jazdy przebiegała już z zamkniętymi oczami. Mimo zmęczenia fajna rowerowa niedziela.
Od rana wyruszyłem z Szefem w stronę Czerniejewa ale przez ograniczony czas pozostaliśmy w otulinie PK Promno. Dość sporo było jazdy terenem gdzie liście w iście perfekcyjny sposób rozwinęły kolorowy dywan. Brakowało tylko słońca żeby jeszcze bardziej podkreślić paletę barw. Jechało nam się bardzo dobrze, wciągając ogromną ilość świeżego powietrza. Umówmy się, że popołudniu tego świeżego powietrza już może nie być. Z kominów pójdzie czarny dym!!! A fuj!!! Niestety w naszym klimacie to norma więc najlepiej ruszyć tyłek z rana.
Lekarz stwierdził, że nic mi nie będzie. Lawirant też wyszedł bez szwanku. Ja trochę się poobijałem i dziś chciałem sprawdzić czy i jak wielki ból będzie towarzyszył mi podczas kręcenia kilometrów. Starałem się jechać jak zwykle jednak musiałem momentami odpuszczać. Pojechałem odwiedzić mojego wychowawcę z czasów Szkoły Podstawowej. Kawa i wspomnienia ze zwycięskich turniejów reprezentacji szkoły w siatkówkę. Niegdyś trenowałem siatkówkę i razem z kolegami często reprezentowaliśmy Powiat Gnieźnieński w turniejach siatkówki Szkół Podstawowych i Gimnazjum. To były czasy ;)
Dziś poobijane nogi nie były katowane przeze mnie. Jechało mi się dobrze, często z lekkim wiatrem. Postawiłem głównie na drogi gruntowe i pobyt w głębokim lesie. Nawet powrót w mżawce nie był w stanie zepsuć dobrego humoru. Dystans wyszedł zaskakująco miły ;)
Od jutra zaczynam krótki urlop. Nacieszyć się jeszcze promieniami słońca i pięknem przyrody. Wskoczyłem na rower po pracy żeby zrobić mały trening. Jechałem żwawo, a zwłaszcza pod górki. Nogi podają coraz lepiej siłę na pedały i to bardzo mnie cieszy. Po drodze spotkałem koleżankę Kasię. Pogadaliśmy co tam co tam?, jak tam jak tam? i jazda dalej. Ledwo pod górkę podjechałem i mijam Rolnika, który myślał, że przez PK Promno sobie czmychnie i ni widu ni słychu. A tutaj Piotras we własnej osobie i przyłapany Mati się tłumaczyć musiał. Miał dać znać ;) Razem zrobiliśmy mały dystans i każdy dalej w swoją stronę. I tak jadę sobie jadę i pod góreczki cisnę fajnie. Pyk myk.
W pewnym momencie dojeżdżam do ostrego zakrętu w prawo. Widzę trzech rowerzystów i trzymając się właściwego toru jazdy jadę swoje. Gałęzie drzew posmyrały mój kask i w tym momencie przede mną ukazał się jeden z tychże rowerzystów. Zamiast jechać prawą stroną ten troll znajdował się na kolizyjnym ze mną i inaczej się to nie mogło skończyć. Zderzyliśmy się lewymi stronami. Ja przez kierownicę salto, z sakwy pod siedzeniem wszystko wyleciało. GPS zatrzymał się na 26,4 kmh. Myślałem, że jechałem wolniej. Moja lewa dłoń ucierpiała najbardziej, do tego bark mnie łupie i lekko łokieć. Na rower już nie wsiadłem. Jutro oddaję do serwisu na przegląd. Tylne koło bije, niech fachowcy obejrzą. Temu młodemu nic się nie stało, tylko góral z markietu się rozjebał. Damper znaczy się.
Wezwałem policję, żeby spisali całe zajście bo to różnie bywa. Mam rodzinę, a takie zajścia mogą nieść za sobą różne konsekwencje. Mandatu nie dostał, upomnienie tylko ale mi nie zależało żeby go karać. Też mu nie było miło. Okazało się, że mieszka tam gdzie ja. Uczeń zety z prawem jazdy, a jak gamoń pojechał. Usłyszał to ode mnie kilka razy dziś. Dogadaliśmy się ale co z tego wyjdzie to życie pokaże. Ale forma jest niezła ;)
Wieczorna pętelka z Sylwią tak na zakończenie weekendu. Fajnie się jechało, a zachodzące słońce rozpieszczało oczy. Oj mamy powody do uśmiechu mając w tym roku tak wiele pięknych zachodów słońca. Każdy z osobna tylko dla siebie ;)
Plany na sobotę były zgoła inne. Miał być góral, ruszyłem trekkingiem. Nie żebym narzekał ale już zacząłem się wczuwać w MTB. Chyba dlatego dzisiejszy trip był tak mega przyjemny. Pogoda i szkic trasy w głowie, poparte wszystko rzutem oka na mapę. Początek był mozolny, dopasowywałem ustawienia roweru. Według doświadczeń związanych z bólem kolana. Zacząłem też bardziej kontrolować samo pedałowanie. Efekt jest taki, że całą drogę nie czułem większego bólu i po powrocie do domu również jest spoko. Gdybym jechał bardziej z wiatrem dwieście by pykło. Czułem dziś powera jednak powrót pod wiatr i z wiatrem z boku dał mi wycisk. Nie jechałem jeszcze nigdy tak typowo z wiatrem. Trzeba o tym pomyśleć.
Zdjęć byłoby więcej niestety na 50 kilometrze rozładował mi się aparat ;) Fajny dzień, kolorowo wokół, słoneczko pięknie dziś malowało cały świat. Więcej takich dni ;)
Czas grał główną rolę jak zwykle odkąd zostałem ojcem. Dziś było go aż 2:30 h. Wyjechałem z zamiarem zrobienia 40 km i jeszcze na góreczkę się udało. Tylko kilka krótkich postojów i cały czas jazda sprawiły, że kolano lekko daje się we znaki. Nic nowego u mnie ale sam jestem ciekawy jakby to było bez uczucia eksploatacji. Pewnie super. Pojechałem przez PK Promno do Tuczna. Oczywiście PK Puszcza Zielonka również zaliczona i traktem Bednarskim do Wronczyna. Fajnie się jechało, mimo suszy piasku jakoś mało wszędzie ;)
Wyszło tak jak myślałem czyli nikt nie odpowiedział na propozycję nocnej jazdy. Poza Dudysią ;) Nie czekając na chętnych napisałem do Ani z propozycją NB. Grzegorz i Ania podłapali temat i w gronie "trio" ruszyliśmy dosłownie ciąć ciemności ;) Grigor wymyślił aby objechać Jezioro Lednickie. Super sprawa, trafiony pomysł. Bawiliśmy się super. Dziękuję Wam kochani za miłe chwile.