Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2018

Dystans całkowity:340.35 km (w terenie 201.47 km; 59.19%)
Czas w ruchu:19:59
Średnia prędkość:17.03 km/h
Maksymalna prędkość:35.00 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:26.18 km i 1h 32m
Więcej statystyk

PK Promno i lasy czerniejewskie

Niedziela, 30 września 2018 · Komentarze(5)
Rzadko w tym roku jeździmy z Sylwią wspólnie. Jednak jesień to czas możliwości i mamy zamiar to wykorzystać. Oczywiście auto, rowery na dach i określone miejsce na start. Dziś w ten sposób zaoszczędziliśmy 20 km czasu. Start po 9 i w chłodku lecimy przez PK Promno na spotkanie z lasami czerniejewskimi. Dawno, dawno temu witało tam moje koło. Szkoda tylko, że nie znam tego obszaru. Z drugiej strony mało tutaj wytyczonych szlaków. Moim zdaniem to zniechęca nieco żeby lepiej poznawać te strony. Ograniczony jak zawsze zresztą czas pozwolił przejechać odkopane z pamięci ścieżki. 




Udana niedziela ;)

Puszcza Zielonka

Sobota, 29 września 2018 · Komentarze(4)
Dziś z samego rana ustawiłem się na rower z szefem. Autem do Tuczna, a pózniej już tylko las i las. Od rana chłodek dawał się we znaki zwłaszcza palcom rąk i nóg. Nie zrobiło to jednak na nas wrażenia, bo wokół wszędzie świeciło słoneczko. Bardzo fajny poranek z kawą na tarasie i słońcem w twarz ;) Lubie takie klimaty!

Do fryzjera

Piątek, 28 września 2018 · Komentarze(2)
Kategoria 0-100, bez zdjęcia
Do fryzjera, a następnie pierwsza jazda z prostą kierownicą, którą niedawno założyłem. Silny wiatr ale ukryłem się częściowo w lesie. Było super. Inna pozycja na rowerze. Trzeba się przyzwyczaić.

Gminą Pobiedziska

Wtorek, 25 września 2018 · Komentarze(0)
Kategoria 0-100, bez zdjęcia
Tak dziś ładnie świeciło słońce, że nie musiałem się za dużo zastanawiać co będę robił po pracy. Od razu przebrałem się w rowerowy strój i pyk myk w teren. Siła w nogach jest, co raczył sprawdzić wiejący dość znacznie w mordę wiatr. I tak fajnie było ;).

Singltrek pod Smrkem

Sobota, 22 września 2018 · Komentarze(11)

Ludzie którzy mnie znają troszkę lepiej wiedzą, że szalony jestem i zawsze chętny na wrażenia. Wiedzą też, że od czasu do czasu zaproponuję coś szalonego, co stało się moim celem ledwo kilka minut temu. Tak było i tym razem.
Będąc w pracy wpadłem na pomysł aby zorganizować grupę osób, które są chętne jechać w Góry Izerskie poszaleć na zjazdach. 
Plan zakładał wypożyczenie rowerów Trek na miejscu. Nie trzeba katować swojego, a jedyne co trzeba- to dobrze się bawić! Nic więcej. Trochę czasu, kasy i chęci. Niestety łatwiej to napisać niż znaleźć obsadę w aucie. Z różnych powodów.
Złożyło się tak, że tylko mój dobry ziomek Maciej zdecydował się pojechać. Chłopak nie jeździ na co dzień rowerem, nie jest nawet fanem MTB, bo woli jeździć motocyklem. Jednak ma pewne cechy: jest szalony, odważny i lubi zapierdalać! To wystarczyło, żeby ustalić datę i ruszyć na podbój Singltrek pod Smrkiem.
Ruszamy po 3 w nocy żeby po 8 rano na spokojnie stawić się na parkingu u Kyselky. Razem z nami wybrała się też Magda z Filipem, którzy postanowili zdobyć Smrek.
Mamy pół godziny żeby się przebrać, zjeść. Wjeżdża małe piwo, szybkie zakupy i jesteśmy gotowi odebrać rowery. Obsługa mówiąca po polsku, możliwość płatności w złotówkach i miła atmosfera to dobry początek dnia. Dostajemy pompkę i po dętce, jednak jeśli nie korzystasz nie płacisz. 

Wybrałem Trek Fuel EX 8 Plus 27,5" (19,5 cali) między innymi dlatego, że nie chciałem większego skoku niż 140 mm. Tutaj jest tak, że trzeba też na te górki wjechać. Druga sprawa taka, że rezerwujesz rower jaki jest wolny w danej chwili. Spontany mają to do siebie.
Rama z Alpha Platinum Aluminium, zawieszenie o skoku 140 mm z przodu i 130 mm z tyłu oraz napęd SRAM GX Eagle 1x12 o szerokim zakresie przełożeń to to, czego mi było trzeba tej soboty. Amortyzator i damper Foxa, regulowana sztyca tylko dodawały smaku i pewności siebie. Szczerze mówiąc nawet nie przyglądałem się bardzo temu rowerowi. Nie miałem czasu i byłem za bardzo podniecony. No to JAZDA!

Początek to podjazd czerwonym szlakiem i pierwsze wrażenia z jazdy. Rower płynie, ja wypluwam płuca, a mój wyraz twarzy zdaje się mówić " co jest grane?" Mam zadyszkę, do tego przyzwyczajenia ze zbijania przerzutek palcem wskazującym sprawiają, że gubię się w operowaniu przekładnią. Tutaj w górę i w dół obsługa następuje kciukiem co jest mega świetnym rozwiązaniem. Godzinę potrzebowałem żeby się połapać. Papcie szerokie od razu mi się spodobały, kierownica znacznie bliżej niż w moim góralu.
Pierwszy zjazd zaczynamy po solidnym kręceniu w górę. Dopiero wtedy trafia do mnie na jakim rowerze jadę. 
 
Wszystko odbywa się intuicyjnie. Poza przerzutkami, które nie raz powinny być zbite w dół w odpowiednim momencie. Rower jest tak dopracowany, że zabawa trwa w najlepsze. Trasy oczywiście perfekcyjne, lekko mokre, przyczepne. Jeszcze nigdy nie siedziałem na takim rowerze, a czuję się jakbym miał doświadczenie w zjazdach. Zero strachu, zero zdrowego rozsądku. Tylko dzida w dół.

Maciej śmigał w tym dniu na 29 er Trek Top Fuel 8 ze skokiem 100 mm przód tył. Raz, że rozmiar 18,5 cala był w sam raz dla niego, dwa :skoro Młody nie jeździ rowerem nie będzie mu sprawiało różnicy czy koło to 29 czy 27,5. Dla mnie osobiście 29 byłoby ciężkim przeżyciem, bo jestem przyzwyczajony do 26. Koła 27,5 cala były więc optymalne dla mnie. Maciej chwalił sobie swój rower, który prezentował się również zacnie.

O rowerach było to teraz o samych trasach.
Trasy są dobrze oznaczone, nie było problemu żeby jeździć gdzie się chce według mapy. Najbardziej niebezpieczne miejsca dobrze oznakowane słupkami na których widnieją wykrzykniki lub inne rysunki. Dotyczy to pieszych i traktorów chociaż my niczego i nikogo kto by przeszkadzał nie widzieliśmy. Fajnie poprowadzone kładki, wyprofilowane ścieki dające dużo frajdy, to cecha Czeskich ścieżek.  
Dawałem nam dwie godziny zanim zaczniemy szybciej jeździć. Starczyła godzina i opanowanie przerzutek. Trasy+rowery+ no właśnie, doświadczenie? Miejscami zastanawiałem się czy mnie nie pojebało.
Trochę godzin na rowerze spędzam, mam swoje małe góreczki na których ćwiczę technikę jazdy w dół. Rowerowo czuję się doświadczony i to właśnie dodawało mi pewności siebie. Maciej muszę przyznać, nie zapomniał jak się jeździ rowerem. Technicznie chłopak ma jaja ;) 

Żeby jechać w dół trzeba podjechać do góry. To również ekscytujące i jest to stopień trudności. Tak się jednak składa, że około połowy tras to podjazdy lub jazda w poziomie. Nasze baterie mocno to odczuwały. Maciej dał mi do zrozumienia, że mam na niego nie patrzeć i jechać swoje. Tak zrobiłem, bo wymagałem od siebie zaliczenia każdego podjazdu. Dla Macieja szacunek, bo od razu trafił w góry i dawał radę. Po 20 kilometrach zaczęła się u niego odcinka siły, która pozwoliła mu dobić do 29 kilometrów tego dnia. Świetny wynik.
Ja zrobiłem 39 km i również jestem zadowolony z siebie. 

Infrastruktura w obrębie Singeltrek jest na dobrym poziomie. Trzy miejsca gdzie zjemy, wypijemy ciepłą herbatę lub kawę. Do tego kawałek drożdżowego ciasta z owocami lub po prostu skiba w łapę. Przy wypożyczalni u Kyselky podają też naleśniki, zupy. W tym samym miejscu po oddaniu roweru możemy wziąć prysznic w oddzielnym pomieszczeniu, oczywiście kibelek w nie najgorszym stanie również dowoli ;) Ludzie narzekają na mały parking ale jest na to rada. Trzeba być po 8 rano i problem rozwiązany ;) 

Bawiłem się tego dnia wyśmienicie. Z czasem każda kałuża wlewała mi się do butów, błoto było wszędzie na mnie. To nie miało znaczenia, bo jadąc z początku na hamplu człowiek robił sobie i rowerowi dosłownie krzywdę ;) Nikogo nie będę przekonywał, że nic lepszego w życiu rowerowo nie przeżyje. Każdy lubi co innego, ja trafiłem w odpowiednie miejsce z odpowiednim kompanem. 
Dlatego właśnie zarezerwowałem rower na kolejny dzień ;) Pozdrower!

PS. Dziękuję Maciej za udostępnienie zdjęć, szanuję Twoją prywatność. Tak jak mówiłeś masz na zdjęciu dziubek. Lepszego nie dałbym rady zrobić. Wiesz jak jest, na mury najczęściej trafiały członki nie murale :D  

  
 

W ostatki gorąca

Czwartek, 20 września 2018 · Komentarze(0)
Mała pętla z Heleną. Odwiedzamy plac zabaw i po godzinnej zabawie wracamy do domu. Żal, że takie ciepłe dni odchodzą ale mieliśmy ich tak dużo w tym roku, że nie ma co narzekać i płakać.

Placowe zabawowe

Niedziela, 9 września 2018 · Komentarze(5)
W niedzielę pewne było, że rower nas nie ominie. Po jedenastej godzinie ruszyliśmy przed siebie. Gmina Swarzędz skrywa przed nami wiele placów zabaw, nieodkrytych, ciekawych i oczywiście do zdobycia przez Helenę.
Tym razem udaliśmy się do Wierzenicy, gdzie zaskoczył nas całokształt. Przede wszystkim wszystkie przedmioty do zabawy mają charakter "zrobione przez mieszkańców". Wtapiając w to okoliczne drzewa, miejscówkę na wzniesieniu, piękną pogodę okazała się to naprawdę fajna lokalizacja. 
Nasza maluda korzystała z wielu przyrządów i bardzo polubiła zakres możliwości. Nawet ja zmieściłem się na huśtawkę i nie omieszkałem z bananem na ustach robić buju buju :D 6,5/10 za całokształt.
Tym razem nie był to nasz jedyny cel. Krążące w okolicy samoloty wskazały nam kolejne miejsce do którego chcieliśmy w tym dniu dotrzeć. Było to lotnisko Aeroklubu Poznańskiego. 
Maszyny latające nad głowami, lądujące i startujące zrobiły na nas duże wrażenie. To był bardzo dobry pomysł żeby tam zawitać. Powrót do domu bez większych wrażeń ale ciężko byłoby je dostarczyć po tak udanym dniu.





















Pozdrower!

Dziewicza Góra

Czwartek, 6 września 2018 · Komentarze(3)
Z góry było wiadome, że tylko czwartek wchodzi w grę żeby pokręcić korbą dłużej. Od poniedziałku byłem na łączach z Mateuszem, bo znalazł się chętny spędzić czas na rowerach. Wspólnie dążyliśmy do tego spotkania i wyszły z tego fajne kilometry.
Zaproponowałem Dziewiczą Górę i przejazd Puszczą Zielonką. Pogoda dopisała i jechało się wręcz idealnie. Wiatr przeszkadzał tylko kiedy my jechaliśmy szybciej i sami go tworzyliśmy przed sobą ;)
Na Dziewiczej Górze zrobiliśmy dłuższy postój, pogadać, pośmiać się i uspokoić tętno po podjeździe. Oj brakowało mi tchu, kadencja mnie załatwiła. Moje nogi potrzebują dokładniejszego odpoczynku. Od jakiegoś czasu szybko czuję kwas mlekowy, który mnie pali podczas większego wysiłku. Nie wiem może w ten sposób nogi się wzmocnią bardziej i za jakiś czas będę czuł więcej "pary w nogach". 

Na samej Dziewiczej spokój, cisza. Wieża otwarta cały czas za friko to trochę ludzi się kręciło ale to nie przeszkadzało.







Ostatnie zdjęcie trochę rozmazane ale miejscówka fajna. Właściciele mili, zapewniali, że zimą w weekendy też na ciepłą zupę można będzie zagościć. 
Towarzystwo Rolnika dało tej wycieczce kolorów. Ostatnio jeżdżę przeważnie sam dlatego taka odskocznia jest zdecydowanie na plus. Dzięki Mati i zapraszam do kolejnych kaemów.

Placowe zabawowe

Środa, 5 września 2018 · Komentarze(3)
Dziś wybraliśmy się z Heleną do Swarzędza. Nasze "placowe zabawowe" ostatnio nabrało tempa. Choć dziś po prostu potrzebowałem pretekstu żeby załatwić kilka drobnych spraw.
Punkt w którym znajduje się raj dla dzieci i młodzieży ulokowany jest niedaleko pływalni w Swarzędzu. Plac zabaw na wypasie, trampoliny i wszystko co potrzebne dziecku. Konkretne i dobrze dobrane przyrządy, które polubi każde dziecko. Siłownia jest, powiedzmy że standardowa. Do tej w Sokolnikach Gwiazdowskich jej daleko. 7/10 
Swarzędz objeżdżony, Dolina Cybiny zaliczona z lornetką, ładna pogoda i dziecko, które po prostu lubi jeździć. Albo tylko się przemieszczać:) 

kolorowa historia:










Pozdrower