Tegoż dnia ruszyłem tyłek dopiero o 19.30 jednak przez te cholerne upały wcześniej nie było to możliwe. Nie jestem na tyle odważny a zarazem zmuszony jeździć żeby igrać ze zdrowiem. Ten wypadzik to przede wszystkim test opony Continental Race King 2,2 która zagościła z przodu mojej furki. Nobby Nic wróci późną jesienią ale póki co zostanę przy Kingu. Opory toczenia tak małe, że niekiedy się zastanawiałem czy ja napewno miałem 2 miesiące przerwy w jeździe na rowerze ;) Dokładną opinię wyrażę jak przejadę trochę tych kaemów. Samopoczucie super, siła w nogach wraca i nic tylko jeździć. Tylko ta pogoda...
Spontaniczny telefon do Grigora obudził go ze snu. "Piotras chcesz jeździć teraz? obudziłeś mnie, no nie wiem, dobra to za ile..." hehe tak było. Nie wiem czy mi by się chciało ruszyć tyłek w takiej sytuacji ale Grigor dał radę. Spontan okazał się być trafnym i w taki oto sposób mieliśmy okazje przejechać razem wspólne kilometry.
Krótka przejażdżka tym razem bez Heleny i fotelika. Srebrna łuna łapie luzy przy sterach i to mnie martwi nieco. Była robiona korekta ale być może przez te jazdy terenowe z Heleną problem będzie się powtarzał. Rower trekkingowy nie ma obowiązku jeździć tylko po utwardzonych drogach i trochę powinno być wstyd firmie Kross, że po przejechanych ok. 1500 kilometrów dzieją się takie nie fajne rzeczy.
Wyskoczyliśmy z Heleną na objazd gminy Swarzędz. Ot tak sobie po prostu pojeździć polnymi drogami. Oczywiście kulminacyjny punkt miał miejsce na hopsia hopsia. W zamian dziecko na prawdę nie stwarza żadnych problemów podczas jazdy. Jest git!
Dziś mimo silnego wiatru wybraliśmy się z Heleną na hopsia hopsia. Wspominałem już o tym jakie super warunki dla dzieci stworzyli włodarze Swarzędza. W jednym fyrtlu mamy do dyspozycji plac zabaw, pływalnię, bieżnię, boiska i dla niemal każdego w każdym wieku skate park. Dla nas taki wypad to idealna opcja, z małą modyfikacją dobijamy do ok. 30 przejechanych kilometrów i wszyscy jesteśmy mega zadowoleni. Endorfiny górą!
Udało mi się wyrwać na godzinę i tym razem była to godzina. Ostatnio uczęszczam "moimi" polnymi drogami, doceniam ich obecność bardziej niż kiedykolwiek. Dziś podjazd w Uzarzewie z prędkością 25 km/h. Jak spojrzałem na licznik to pierwszą myśl miałem: "pojeba** cię". Nogi muszą być mocne.
Kolejny weekendowy wyjazd rowerowy. Dwadzieścia kilka kilometrów dają większe możliwości zobaczenia i odwiedzenia różnych miejsc. Oczywiście dla nas najbezpieczniejszy kierunek to Swarzędz i tam póki co kierujemy rowery. Dziś było podobnie i Helena znowu miała okazję "pohasać" na trampolinie. RoweLove takie dni ;)
Późnym popołudniem znalazła się chwila wolnego i popędziłem na szybką pętlę do PK Promno. Rodzinny, ranny wypad nie wystarczył moim nogom. Musiałem "depnąć" mocniej na pedały i podładować baterię. Weekend majowy choć pracujący to bardzo rowerowy ;)