Dzisiaj w spokojnym tempie zrobiliśmy z Sylwia rundkę wokół jeziora Swarzędzkiego, na przeciwko przystani jest fajna polanka z miejscem na ognisko i ławeczkami i tak się złożyło, że dziś ktoś robił ognisko, ktoś grilla a my po prostu położyliśmy się beztrosko na trawie i leniuchowaliśmy ;p Przy basenie w Swarzędzu była jakaś impreza, festyn coś takiego i w gratisie mieliśmy też odrobinę fajnej muzyki :) Po dłuższym czasie ruszyliśmy dalej wzdłuż jeziora, dojechaliśmy do Gruszczyna a chwilę później jechaliśmy ścieżką rowerową przy dolinie Cybiny o której pisał Grigor ( widoczki fajne, dolina sama w sobie wygląda świetnie w nieruszonym stanie ale ta ścieżka i wszędzie na górkach domy pchającej się urbanizacji szału na mnie nie zrobiły, krótko mówiąc za mało dziewicze jest to miejsce nie mówiąc już o stercie butelek zostawionych przez buraków moczących dzioba w alkoholu)
Ogólnie fajnie się dziś bawiłem na bajku w towarzystwie Sylwi ;)
Patrze a na koncie sianko którego się nie spodziewałem szczerze mówiąc. Ucieszyło mnie to bo planowałem kupić dziś pompkę do amortyzatorów. Jak pomyślałem tak zrobiłem i udałem się do Swaja co było początkiem krótkiego solowego wypadu na dzisiejsze popołudnie...popmeczka kupiona, sprawdzona. Z Kamilzeswaja się widziałem i pogadaliśmy troszkę jakbyśmy się znali już kope lat :) miło było ale trzeba było śmigać dalej ...
Suma sumarum amor w Centurionie jest do dupy co dopiero teraz do mnie dotarło. Kiedy Kenhill zrobił serwis byłem w niebo wzięty...czar prysł i to po tygodniu z groszem i w dodatku nie jeździłem jakoś specjalnie rowerem, powietrze zeszło do pewnego poziomu co mnie zirytowało. Podniosłem skok do 120 mm co jest fajne ale wrócę do 100 mm bo mam wrażenie że cały przód mi pływa, rower jakoś dziwnie się prowadzi co akurat traktuję jako swego rodzaju doświadczenie które na pewno w przyszłości się przyda ;) no nic Kenhill czeka nas powtórka z rozrywki ;)
Brak epy i chęci do jazdy sprawił, że dziś nie wyszło za dużo km, ale cieszę się, ze się ruszyłem bo tego mi brakowało :) Gaducha z Sebą bo dawno się nie widzieliśmy a później do domu :)
wyjechałem ok 13.00, spokojnie i z wielkim zapałem. dzień miałem wolny od pracy więc korzystam, a siły mówiły mi, że to jest ten dzień na dobrą jazdę :) zrobiłem 50 km ale jeszcze wtedy nie wiedziałem że będę chciał robić pierwsze 100 km ... poszła wkrętka i jazda, wymyślanie fajnej traski dlatego zaliczyłem dwa dziewicze miejsca okolicy ... :)