Łomnica - Czechy - Łomnica

Wtorek, 15 maja 2018 · Komentarze(5)


Wybraliśmy się tym razem w góry. Po raz pierwszy zresztą z rowerami. Znajomi Michał i Patrycja wraz z Mają zagwarantowali nam bardzo fajny pobyt z jednym całym dniem na rowerach.
Cała trasa była monitorowana przez koleżeństwo a nam pozostawało się tylko cieszyć z bycia w tym pięknym klimacie. Momentami było naprawdę ciężko, do tego Helena zrobiła się głodna i zmęczona co znalazło upust w płaczu i złości. Niestety to nie była wyprawa jak ostatnio, gdzie największym problemem było to czy jest gdzieś po drodze plac zabaw. Tym razem dziecko musiało wytrwać ;)
Jazda z fotelikiem to jak najbardziej trafny pomysł, Michał ciągnął przyczepkę co miejscami gwarantowało gęsią skórkę. O zaletach i wadach tych środków transportu wiele już napisano i powiedziano, ja napiszę o tym przy innej okazji.
Z racji trudnego terenu, zmęczonej i głodnej Heleny nie mam w tym wpisie zbyt wiele zdjęć do pokazania. Po prostu trzeba się było skupić na dziecku i bezpiecznej jeździe. Widoki zostaną w głowie na zawsze choć to z pewnością nie nasz ostatni rodzinny wypad w góry.
Było fajowo.

Krótki wypad

Sobota, 12 maja 2018 · Komentarze(3)
Kategoria bez zdjęcia
Krótka przejażdżka tym razem bez Heleny i fotelika.
Srebrna łuna łapie luzy przy sterach i to mnie martwi nieco. Była robiona korekta ale być może przez te jazdy terenowe z Heleną problem będzie się powtarzał. Rower trekkingowy nie ma obowiązku jeździć tylko po utwardzonych drogach i trochę powinno być wstyd firmie Kross, że po przejechanych ok. 1500 kilometrów dzieją się takie nie fajne rzeczy. 

Gminnie

Piątek, 11 maja 2018 · Komentarze(1)
Wyskoczyliśmy z Heleną na objazd gminy Swarzędz. Ot tak sobie po prostu pojeździć polnymi drogami. Oczywiście kulminacyjny punkt miał miejsce na hopsia hopsia. W zamian dziecko na prawdę nie stwarza żadnych problemów podczas jazdy. Jest git!

Z Heleną w Swarzędzu

Wtorek, 8 maja 2018 · Komentarze(3)
Dziś mimo silnego wiatru wybraliśmy się z Heleną na hopsia hopsia. Wspominałem już o tym jakie super warunki dla dzieci stworzyli włodarze Swarzędza. W jednym fyrtlu mamy do dyspozycji plac zabaw, pływalnię, bieżnię, boiska i dla niemal każdego w każdym wieku skate park.
Dla nas taki wypad to idealna opcja, z małą modyfikacją dobijamy do ok. 30 przejechanych kilometrów i wszyscy jesteśmy mega zadowoleni. Endorfiny górą! 

Powidzki Park Krajobrazowy

Niedziela, 6 maja 2018 · Komentarze(6)
W ostatni dzień długiego weekendu postanowiliśmy zrobić rekonesans w okolicy Powidza. Nasza dziewicza,  pełna niewiadomych wyprawa z Heleną. Przypomnę Wam, że w zeszłym roku początki były trudne. W tym roku, no co tu dużo pisać, w planach coś bardziej dla oka niżeli najbliższa okolica gdzie mieszkamy.
Oczywiście nie możemy powiedzieć nic złego na temat Swarzędza i gminy, jeśli mamy na myśli place zabaw i atrakcje dla dzieci. Doceniamy ten rodzaj dbania o najmłodszych.
Planując wycieczkę z dzieckiem mamy nadzieję, że oprócz pogody, czynnych sklepów, choćby jednego wolnego stolika w jadłodajni - będą place zabaw. Ktoś pomyśli: "co on pisze za bzdury. Wszędzie są place zabaw". Mi też się tak wydaje i przyznam, że po pierwszym razie muszę zmienić wyobrażenia. Myślałem, że na większości mniejszych wsi jest zjeżdżalnia, jakaś karuzela czy huśtawka. Wsie naniesione na mapie nie koniecznie to gwarantują. Wtedy naprawdę doświadcza się piękna takiego wyjazdu. Wtedy właśnie poznajemy charakter swojego dziecka, to zbliża jeszcze bardziej. Nagrodą za wytrwałość jest zabawa. Dla rodziców - ulga na widok placu zabaw.
Podróżujemy z Heleną i nasze nawyki i przyzwyczajenia musimy odłożyć na bok. Trasa musi być ciekawa dla każdego z nas.


Powidzki Park Krajobrazowy ma wiele do zaoferowania. Decydując się na 70-80 kilometrów można bez trudu objechać kilka jezior i z cywilizacji wpadać w osamotnione miejsca. My wybraliśmy szlak niebieski którym objechaliśmy Jezioro Powidzkie w kierunku do Giewartowa.
Pierwsze przejechane kilometry dobrze reklamują ten region. Kilka naprawdę fajnych widoków, dzika plaża, żaglówki, wypoczywający ludzie. To wszystko w przedsezonowym wydaniu, kocham!
Płaski jak stół asfalt i i pierwsze polne drogi doprowadziły nas do Giewartowa. Na mapie "wygląda jakby był tam plac zabaw" powiedział mąż do żony. Wjechaliśmy do tejże miejscowości po ok 11 przejechanych kilometrach. "Przydałaby się teraz zjeżdżalnia" Tylko gdzie jest pz ;)
Był ale niestety dla większych dzieci dlatego Helena nie mogła skorzystać w pełni. To nie wróżyło nic dobrego biorąc pod uwagę 1/3 trasy.
Między Giewartowem a Kosewem jazda odbywa asfaltem się wzdłuż jeziora. Cały czas blisko wody z widokami na Powidz. Od Kosewa do Przybrodzina ciężka sprawa. Raz że nie widać jeziora, dwa cały czas piasek. Owszem lasy sosnowe pachną cudownie i miło się w nich jedzie, jednak my chcieliśmy cieszyć oczy widokami jeziora. Trzeba szybko zapomnieć o tym odcinku.
W Przybrodzinie odwiedzamy plażę gdzie robimy krótką przerwę aby po chwili dokończyć pętlę i dojechać do Powidza. Helena wylatała się po plaży na boso i szybko zapomniała o tym, że ostatnie kilkanaście kilometrów było nudnych.
Za to ostatni etap okazał się być bardzo fajny. Jechaliśmy obok torów wąskotorówki 2-3 razy wyjeżdżając na różnych plażach. Dzikich plażach. Cisza spokój.

Podsumowując:
Szukaliśmy miejsca na rodzinny wypad. Dla naszej trójki to nowe tereny i to miało gwarantować sukces. Szlak niebieski dookoła Jeziora Powidzkiego to fajna trasa. Odwiedzane miejscowości nie gwarantują odskoczni, alternatywy kiedy fotelik zaczyna parzyć ;) Nie było jak to się mówi tragedii i każdy z nas zachowa z niedzieli coś dla siebie.

kolorowa historia:


























Do następnego!

Moje polne drogi

Piątek, 4 maja 2018 · Komentarze(3)
Kategoria bez zdjęcia
Udało mi się wyrwać na godzinę i tym razem była to godzina. Ostatnio uczęszczam "moimi" polnymi drogami, doceniam ich obecność bardziej niż kiedykolwiek. Dziś podjazd w Uzarzewie z prędkością 25 km/h. Jak spojrzałem na licznik to pierwszą myśl miałem: "pojeba** cię". 
Nogi muszą być mocne. 

Rowerowe Święto Narodowe Trzeciego Maja

Czwartek, 3 maja 2018 · Komentarze(0)
Kolejny weekendowy wyjazd rowerowy. Dwadzieścia kilka kilometrów dają większe możliwości zobaczenia i odwiedzenia różnych miejsc. Oczywiście dla nas najbezpieczniejszy kierunek to Swarzędz i tam póki co kierujemy rowery. Dziś było podobnie i Helena znowu miała okazję "pohasać" na trampolinie.
RoweLove takie dni ;)

Wieczorne chwile na rowerze

Wtorek, 1 maja 2018 · Komentarze(0)
Kategoria bez zdjęcia
Późnym popołudniem znalazła się chwila wolnego i popędziłem na szybką pętlę do PK Promno. Rodzinny, ranny wypad nie wystarczył moim nogom. Musiałem "depnąć" mocniej na pedały i podładować baterię. Weekend majowy choć pracujący to bardzo rowerowy ;) 

Rowerowe Święto pracy

Wtorek, 1 maja 2018 · Komentarze(4)
Wspólna rodzinna przejażdżka z atrakcjami dla Heleny. Mam na myśli ulubiony plac zabaw w Swarzędzu, który często odwiedzamy. Nie inaczej było tym razem. Jakaś motywacja do jazdy musi być, bo dzieci nie koniecznie mogły by chcieć siedzieć ot tak w foteliku. Bo mama i tata chcieli pokręcić korbami. Ha ha
Na powrocie wstąpiliśmy do Dworku Katarzynki na desery lodowe i naleśniki z lodami. Oaza spokoju dała nam się we znaki, że nie chciało nam się wsiadać na rowery.
Fajny rodzinny wypad.

kilka ujęć:







Pozdrower!

Tysiączek

Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 · Komentarze(3)
Kategoria bez zdjęcia
Szybki wypad w celu dobicia do tysiąca kilometrów w tym roku. Wychodzi średnio 250 km na miesiąc ;-)