W marcu była ostatnia jazda na rowerze, a później długo, długo nic ............................................................................................................... to moja najdłuższa przerwa kiedy nie jeździłem rowerem! Były i nadal są sprawy ważniejsze w życiu osobistym, co znacznie utrudnia myślenie o rowerze. Tak czy siak powinno być już nieco więcej czasu na pedałowanie ;) Forma z początku roku poszła w zapomnienie więc nie było sensu forsować nóg. Wycieczka fajna, kilka zdjęć udało mi się zrobić ;) Wybrałem się nad Maltę, zrobiłem kółeczko i ruszyłem na Swarzędz. W sumie wracałem tą samą drogą zmieniając ostatnie kilka kilometrów. Chciałem zobaczyć Dolinę Cybiny co było strzałem w dziesiątkę , bo w zachodzącym słońcu prezentuje się bardzo pięknie ;)
Kupiłem sakwy Crosso 2x30l, dziś pierwsza jazda...wrażenia - SUPER! łatwo dostępny aparat i co tylko chcę. tego mi brakowało, koniec z plecakiem na dłuższy czas, bagażnik zostaje ;) Pozdrawiam
Plany na niedziele mieliśmy z Sylwią w głowie cały tydzień. Obraliśmy za cel Lednicki Park Krajobrazowy. W tygodniu zadzwonił kolega Kura i zaproponował dołączenie do nas i wspólne kilometry na rowerze. Z chęcią ustawiamy się na wspólne wojaże. Jeżdżąc z Sylwią mamy więcej rzeczy do zabrania więc postanowiłem założyć bagażnik, który będzie mi towarzyszył cały sezon. Jeszcze sakwy trzeba kupić, bo plecak spięty gumami jest bardzo - niepraktyczny! Obraliśmy kurs na PK Promno, który przemierzamy tylko muśnięciem żeby wyjechać w Pobiedziskach przy ogródkach działkowych. Przejeżdżamy przez rynek, przejazd kolejowy (w piątek śmiertelny wypadek, pociąg uderza w samochód - szlabany podniesione do góry! - Uważajcie jak przejeżdżacie przez tory nawet na strzeżonych przejazdach!), drogę krajową nr 5 i asfaltami jedziemy do Skrzetuszewa gdzie czeka na nas Kura ;). Stąd żabi skok na "Bramę Rybę" w miejscowości Pola Lednickie. Pod bramą mały piknik i ustalamy, że objeżdżamy Jezioro Lednickie dookoła. W Dziekanowicach znowu przecinamy DK5 i tutaj jedziemy nie znaną mi dotąd drogą wśród pól i łąk. Piękna sprawa, jeszcze tam wrócę ;) Droga ta prowadziła do Chwałkówka gdzie wjeżdżamy na serwisówkę S5. Kura odbija do Fałkowa, a my przez Wierzyce, PK Promno, Kociałkową Górkę wracamy do domu. Fajna wycieczka, jednak ze względu na niepraktyczny plecak na bagaju - robię dziś mało zdjęć :/ Dzięki Kura za towarzystwo i pokazanie kilku nieznanych dotąd ścieżek ;) Było nam bardzo miło ;)
Nie zrobiłem dziś wielu fajnych zdjęć za co mam do siebie małe pretensje. Poczekam aż liście będą na drzewach wtedy wrócę w niektóre miejsca i umieszczę je w kadrze ;) Wycieczka tak czy siak super i niedziela miło spędzona ;)
Jak to się w ostatnim czasie przyjęło, w każdy weekend oraz w tygodniu wraz z żoną wyskakujemy na rowery ;) Dziś nogi poniosły do Swarzędza, dalej na Maltę, Koziegłowy, Kliny, Tuczno i do domu ;) Nie zabrakło dziś leśnych duktów, choć asfaltami też musieliśmy się przebijac. Miastem poszło dość szybko i sprawnie, w lesie zresztą też. Sylwia ma coraz więcej siły w nogach więc czasami muszę ją stopować, żeby nie wycackała się ze wszystkich sił. Było by nie fair gdybym nie napisał, że ja tez czasami czuję zadyszkę przy ostro poczynającej żonie ;) Pogoda wyśmienita, u nas w Wielkopolsce już chyba 4 weekend pod rząd bez deszczu i bez zimna! Oby tak dalej ;) Ps. Coraz więcej osób uprawia sport! Dziś wszędzie było pełno aktywnych ludzi, aż miło ;) Bieganie, rolki, jazda na rowerze...ci którzy jeszcze mają wątpliwości, ruszać tyłki! i nie wstydźcie się sąsiadów, rodziny czy obcych ludzi! Małymi kroczkami do przodu ;)
Na sobotę plany zawsze kręcą się wokół roweru. Nie inaczej było tym razem. Zgadałem się z Grigorem i Micorem na wspólne kilometry w terenie. Start kilka minut po 8 rano. Plan na dziś był taki: śmigam z chłopakami, a później odbijam odwiedzić dziadków i rodziców. Park Krajobrazowy Promno to był nasz pierwszy cel. Od samego rana nie ma turystów więc można pocinać po ścieżkach miejscami jak szalony ;) Promno po wycince drzew straciło w moich oczach na dziewiczości :/ źle się dzieje z tymi wycinkami ale jak wszędzie - KASA rządzi wszystkim! Śmigamy dalej nad Jezioro Dębiniec, które w tym tygodniu już raz odwiedziłem. Szybki zjazd w kierunku stacji PKP i wpadamy na Promno- Stacja. Po przekroczeniu DK 5 jesteśmy już kilka kilometrów od Puszczy Zielonki. Singiel nad Jeziorem Kołatkowskim to dzisiejszego dnia "brama wjazdowa" do puszczy ;) Był to ostatni fragment przejechany z chłopakami, ja obrałem kierunek na gminy skoki i kiszkowo. Odwiedzam dziadków po czym ruszam do Kiszkowa przez Wysokę. W rodzinnym domu zeszło kilka minut, na zabawie z bratanicą Jagodą. Ruszam dalej, teren teren teren nic mnie nie interesuje bardziej. Dolatuje do Dąbrówki Kościelnej skąd udaję się do Zielonki, dalej na Kamińsko a stamtąd na Tuczno. Z Tuczna prosta droga na Sarbinowo. Dobrze było, dzięki chłopaki za wspólne kaemy ;)
Dziś od rana wsiadłem na rower w celu dokręcenia do 800 km w tym roku. Wybrałem opcję typowo terenową co bardzo lubię. Przy okazji zrobiłem kilka zdjęć, które w tym roku pojawiają się regularnie na moim blogu ;). Jechało mi się dziś bardzo swobodnie, lekko i co najważniejsze - endorfiny wywołały doskonałe samopoczucie ;)
Był fajny opis ale Bikestats mnie dziś zawiodło! Tylko dane wycieczki pojawiły się po opublikowaniu :/ Resztę szlag trafił, zdjęcia mi się udało wrzucić ale opisu nie będę trzeci raz pisał! DZIĘKUJĘ BARDZO!
Krótko: przejażdżka fajna, dużo wrażeń i super super pogoda ;)
Wycieczka na Osową Górę "zaświeciła" mi w głowie we wtorek. Od razu dałem cynka na forum żeby podzielić się spostrzeżeniami z BS Braćmi i pomysł się spodobał. Tak więc w składzie: Pan Jurek, Micor i Grigor ruszyliśmy na podbój Warty i Mosiny ;) W drodze na Maltę czekał na nas Jakub, który dołączył do towarzystwa. Jezioro Maltańskie prezentuje się nie źle jak na środek miasta, dziś nawet zbyt wielu ludzi nie było, a jeśli już to więcej biegaczy niż rowerzystów. I na stoku o dziwo śnieg i oczywiście narciarze. Dalej przez miasto co było nieuniknione żeby wbić się na Nadwarciański Szlak Rowerowy. Po kilkunastu minutach byliśmy już na wałach. Cały ten słoneczny tydzień sprawił, że błoto w większości ustąpiło suchej nawierzchni i jazda była naprawdę przyjemna. Od Lubonia szlak zmienia się w prawdziwy "plac zabaw". Wąskie ścieżki, drzewa, korzenie, górki, dołki, mostki i czego dusza zapragnie żeby z uśmiechem na japie zapierdalać do przodu jeden za drugim. Ach te emocje! :D Chwila moment i byliśmy już w Puszczykowie skąd na Osową Górę już tylko żabi skok. Na samej wieży byłem drugi raz, dziś warunki sprawiły, że niezła panorama była widoczna z góry, więc była to wielka nagroda za trud włożony w to żeby tam dotrzeć ;) Powrót do domu zaplanowaliśmy asfaltem zaliczając m.in. Rogalin. Asfalt nie przeszkadzał, a kilometry ubywały pod kołami bardzo szybko. Po dotarciu do Kostrzyna Wielkopolskiego i krótkiej przerwie żegnamy kompanów z Gniezna i śmigamy z Grigorem całkowicie w kierunku domu. Dzisiejsza sobota zaliczona do bardzo udanych! Super pogoda, słońce i błękitne niebo sprawiły, że mogłem więcej ;) Dzięki panowie za świetny wypad!
Dziś z Sylwią i Grigorem objechaliśmy gminy Swarzędz i Kostrzyn. Wspólne kaemy jechało się w miłej atmosferze, słoneczko świeciło i mimo chwilę padającego deszczu wyszła fajna jazda ;) Nogi dostały lekkiego impulsu przed jutrzejszym tripem ;)
Będąc w pracy dzwoniłem do żony żeby ją podpytać czy po południu wybierzemy się dziś razem na rower ;) Padło na Jezioro Swarzędzkie, a że byliśmy w mieście przy okazji podjechaliśmy do rowerowego po olej do łańcucha. Tempo spokojne, najważniejsze żeby dużo jeździć, bo na czerwiec planujemy rowerowy urlop ;) Mogłaby już zima nie przychodzić do nas ...
Ładny dzień więc nic tylko wsiadać na rower. Pętla asfaltowa, bo inaczej nie ma sensu. Mocniej pod górki żeby wzmocnić i przyzwyczaić nogi do podjazdów. Nuda i "dziurawy ser" pod kołami ale najważniejsze, że korba się nie zastała ;)