W poniedziałek wybrałem się z kolegami na pierwszą wspólną jazdę. Całkowicie mi zaufali i polegali na mnie kiedy wybierałem ścieżki w najpiękniejszym parku krajobrazowym jaki mam pod "nosem" ;) Górki, pagórki, świetne single i oczywiście trochę piasku to wszystko było potrzebne do zaliczenia mega udanej wyprawy. Jestem pewien, że chłopakom się podobało, bo w sumie oni nie znają tak dobrze tego lasu. Fajnie nakręcone kilometry, dzięki chłopaki ;)
Cel był jeden, przejechać pętlę treningową jak najszybciej. Po kilku wypadach z wujem Sylwii miałem ochotę na konkretne tempo i zmęczenie. Memory five i odpiera Grigor, który nie odmawia ;) Po kilku kilometrach Grzechu wraca do domu, a ja cisnę już swoim tempem. Pojechałem na maxa całkowicie zapominając o tym, że byłem 12h w pracy. Skutek był taki, że wróciłem wyjebany jak koń po westernie ;) Najlepszy czas na tej trasie i najlepsza średnia prędkość na >50km. Wypad spoko, ciekaw jestem jak by mi szło na kolarce? ;)