Dziś byłem umówiony na regulację przerzutki, Swarzędz ul. Cieszkowskiego "Brodex". Chłopaki spoko, przerzutka ustawiona dobrze, ogólnie jestem zadowolony :)
Na allegro zamówiłem dętki schwalbe, a dzisiaj dokupiłem "zestaw naprawczy" bo słyszałem, że łatki radzą sobie i dobrze trzymają powietrze więc jakaś oszczędność być może będzie widoczna. Kupiłem tez pedały SPD SHIMANO DEORE PD-M540 także teraz tylko buty w nie odległym czasie i będzie już na razie koniec inwestycji w rower póki nie będzie trzeba wymieniać korby, łańcucha, opon itd :D
Wrzucam dwie wycieczki w jednym blogu, bo cos ostatnio nie mam czasu żeby dawać każdą z osobna. Pierwsza miała miejsce w piątek, kiedy to zadzwonił do mnie Seba z propozycja wspólnego latania, a kiedy się spotkaliśmy postanowiliśmy odwiedzić naszego Brata z lasu :D Grzecha :D Było śmiesznie i odkrywczo. Wracając w stronę Biskupic przez Kowalskie stwierdziliśmy, że można by pojechać singlami chwalonymi przez Grzecha po drugiej stronie jeziora jednak nie było żadnej drogi żeby to jezioro objechać więc zostawiliśmy to na inny termin ;)
A inny termin do śmigania po singlach jeziora Kowalskiego miał miejsce następnego dnia czyli w sobotę, wczoraj :) Seba zadzwonił i ustawiliśmy się w Promnie, żeby na rozgrzewkę przejechać po leśnych ścieżkach i uchronić się trochę przed słońcem :)
Nad jeziorkiem nie zrobiliśmy żadnych zdjęć ale wierzcie było zacnie :) Podjechaliśmy do sklepu po małe zakupy i wtem zadzwonił Grześ z pytaniem czy śmigamy :), no to dawaj do nas chociaż już zegar tykał żeby zjeżdżać do domu ;/ ;)
Kiedy się już zjechaliśmy w kupę :D ruszyliśmy dalej w stronę Kostrzyna Wlkp. Zdjęcie na rynku i w stronę Kociołkowej odprowadzić Sebe do chaty, poznałem jego żonę Małgorzatę ;) bardzo miła osóbka, pozdrawiam przy okazji i małego rojbra też :)
Po oddelegowaniu Seby, ruszyliśmy z Grzechem w moją stronę więc zaprosiłem go na lody a`la Sylwia :) Miła pogawędka, koło dopompowane i tak skończył się sobotni całkiem miły i ciekawy dzień. Było bardzo fajnie i do następnego panowie ;)
A że pogoda dopisała wybraliśmy się z Sylwią "na rowery" :) Żadna trasa nie ustalona i wyszło w czasie jazdy, że tym razem odwiedzimy Kostrzyn Wielkopolski. Po drodze - całkowicie utwardzonej - podziwialiśmy m.in. dworek Pana Wieczorka w Puszczykowie-Zaborze, co wzbudziło nasze emocje, marzenia i naprawdę pozytywne odczucia. Pięknie, czysto, wiejsko :)
Dalej już aż tak pięknie nie było a sam Kostrzyn w centrum spokojny, dzieciaki podpalone euro między blokami kopały piłe, a my ze spokojem wcinaliśmy lody :) To co utkwiło w głowie najbardziej to zapach truskawek towarzyszący przejeżdżaniu w pobliżu pola na którym rosną. Fajna przejażdżka, 20,14 km
20.06.12
4 jeziora i pogoń za deszczem ;)
Od rana deszcz stukał w szyby i dach wózka widłowego którym się poruszam w pracy. Już wtedy myślałem o śmiganiu na rowerze po pracy.
Zegarek wskazywał 17.00 kiedy ruszyłem 4 litery. najpierw Swarzędz i jezioro swarzędzkie, trochę bajery na stromych górkach prowadzących z blokowisk do jeziora. Można było poszaleć ale za dużo czasu nie miałem więc pojechałem dalej na Katarzynki, Uzarzewo, Biskupice i 2 jezioro tego dnia - Dębiniec. Runda jak zawsze wokół i obrany następny kierunek, jezioro Brzostek ;) Tam również kółeczko dookoła jeziora i przez Górę i tamto jezioro do domu :)
Chciałem pojeździć w błocie i deszczu. Pierwszego aż za dużo za to deszcz padał kiedy przemykałem przez lasy PK Promno i nie doświadczyłem go na własnej skórze za dużo :) Rower brudny, a ja do tego zmęczony i zadowolony, że łączę się z naturą aż zanadto :) Nie jestem niedzielnym rowerzystą, sprzęt zawsze można umyć. Na trasie w tych najbardziej brudnych i wymagających miejscach nie spotkałem nikogo, a szkoda bo takie deszczowe warunki: mokre korzenie, ścieżki, kamienie (kocie łby) znacznie utrudniają jazdę i w ten sposób człowiek uczy się i jeszcze bardziej zgrywa z rowerem. A więc było wszystko co piękne ale deszczu nie dogoniłem :)
Napisałem wczoraj do Sebastiana czy może wybrałby się od rana na jakiś trip? On na to że do 11 ma czas czyli "jak znalazł" :) A więc budzik zadzwonił o 6.30 i zadał mi jednocześnie pytanie " Piotras czy jesteś 100% pewien, że chce Ci się ruszać tyłek i męczyć na rowerze od samego rana ?" - to ja go na drzemkę żeby taki mądry nie był i zanim zadzwonił drugi raz już byłem na nogach ogarniając się na wszystkie strony :) Seba ma bliżej (do umówionego miejsca), trzeba wyjeżdżać, a jeszcze licznik, a garaż zamknięty itd itp. Bo jak sobie nie przyszykujesz wszystkiego na wieczór to pożal się Boże :) Mam małe luzy na kole z tyłu co nas nieco spowolniło ale oboje byliśmy dziś jacyś niedospani, w każdym razie prawie 30 poszło, kilka miejsc widzieliśmy, zdjęcia tez poszły mało bo mało ale zawsze ;)
"Gród Pobiedziska" jeszcze w pełni nie jest czynny ale nas dziś oprowadzili panowie którzy tam pracują i realizują zadania budowlane. Za to bardzo im dziękujemy, no i za pokazanie jakie możliwości ma Trebusz - machina miotająca :)
Dziś wycieczka rekreacyjna z Sylą do Kiszkowa w odwiedziny mojej rodzinki (53,32 km). Zdjęć nie ma więc wykorzystam ten wpis do wyrównania dystansu jaki przejechał mój rower (1013,99 km) z tym jaki figuruje w statystykach.
Dziś z Sylwią wybraliśmy się rowerami do Poznania. Wziąłem to jako rozruszanie się po wczorajszych szaleństwach z kolegami i świetny pomysł na wycieczkę z ukochaną osobą. Pogoda akuratna poza małym wiaterkiem, spokojne tempo i nieograniczony czas dały mi poczucie zupełnie innego spojrzenia na rower i rekreację :).
Programem wycieczki było Euro2012 więc postanowiliśmy zobaczyć czy "Europa" zjechała się już do naszej stolicy. Stary rynek dość tłoczny ale w sumie w taki dzień jak dziś to nie potrzeba europejczyków żeby było tam masę ludzi, strefa kibica ok tylko ogrodzona i oczywiście panowie dziś na najwyższych obrotach, bo jak przypuszczam wszystko przypudrowane a nie gotowe w 100% :D
Jednym słowem fajnie było pojeździć po mieście i przy okazji zobaczyć centrum, Maltę, Warte itd. Zaliczyłem dziś również "pane" a że przezorny zawszę ubezpieczony miałem tez okazję do pierwszej wymiany dętki co zajęło mi 10 minut z najwyższym spokojem :)
O tym kto gdzie się zjechał już pewnie przeczytaliście na blogach Seby i Grigora więc u mnie tego nie znajdziecie ;p Nie będę tez opisywał jak bardzo zajebiście było, bo trzeba to przeżyć a nie tylko czytać i oglądać ;p <o ile przeglądający czytają treść blogów a nie tylko oglądają zdjęcia>
Rowery dały radę, my również co owocuje bo następny trip musi przebić setę. Dziękujemy panu który na rozjeździe strzelił nam foto i pani w Imielenku za tak niskie ceny w sklepie :D
Zwrócę uwagę na śmieci które leżą w lesie -- do tych którzy śmiecą -- ludzie jesteście ohydni, złapani na gorącym uczynku po prostu do odstrzału !
Dziś jadąc z pracy do domu spojrzałem na odległą kilkanaście km wieże widokową na Dziewiczej Górze, co jednocześnie stało się moim odniesieniem do dzisiejszej wyprawy :) Wybrałem się sam więc postanowiłem za niczym nie gonić a raczej po prostu dobrze się bawić. Około 2/3 trasy to drogi, 1/3 szuter, jest git wjeżdżam do lasu jestem coraz bliżej, moje "odniesienie" znika za drzewami i ... zupełnie tracę świadomość jazdy. Wyobrażacie to sobie :D ? zgubiłem się pod Dziewiczą Górą :D:D:D na szczęście dotarłem czytając drogę z tablicy i zasięgając informacji od pani idącej z psem na spacer :) Dystans nie jest duży ale wrażenia już tak ;) pozdrawiam
Chciałem wgrać jeszcze jedno zdjęcie ze szczytu Dziewiczej niestety limit mnie dopadł :) tak czy siak byłem, widziałem, zjechałem troszku szybciej i z bananem na ryju wracałem do chaty :D
Ps.Widziałem dziś dwoje rowerzystów, podczas podjazdu na Dziewiczą, dziewczynę chyba na damce Kellys ( ona zjeżdżała ) i rowerzystę między Tucznem a Kołatą ( nie zdążyłem zobaczyć jaki rower) tak czy siak pozdrawialiśmy się więc wspominam, bo może są tu na blogu ;)