Wspólnie z Sylwią zrobiliśmy kilkadziesiąt kilometrów i tym razem po Puszczy Zielonce. Nie raz pisałem, że po to mam bagażnik żeby z niego korzystać i robię to bardzo często ;) Szybciutko do Tuczna i już chowamy się przed wiatrem w lesie. Fajna jazda, żona na Krossie którego przywracam do sportowych rys po zmianach na "wygodniejsze". Późno zaczęty sezon szybko obudził do życia głodnych rowerzystów.