Odwiedziny rodzinnych stron w Dzień Matki. Kochana Mamusia i tata odpoczywają nad morzem także życzenia przesłane telefonicznie. Pogodę macie naprawdę super ;) Ja także ją wykorzystałem i zawitałem do Kiszkowa. Pogadałem ze spotkanym wujem, i odwiedziłem ziomka z którym wyszła śmieszna gadka szmatka ;) Pozdro Piotrek i do zobaczenia przy jakimś piwie tym razem ;)
Szybka jazda powrotna, trochę się dziwiłem skąd tyle siły ale jednak w mięśniach trochę epy jest ;) Wypad bez zdjęć...
Pogoda na niedzielę zapowiadała się bardzo dobrze. Najbardziej leniwy dzień tygodnia od dłuższego czasu był zarezerwowany na małżeński wypad ;) Warsztat, płyny izotoniczne i prowiant do sakw, i witaj przygodo. Sylwia nie lubi jeździć często tymi samymi ścieżkami. Moja głowa w tym żeby wybierać takie, którymi nie mieliśmy okazji wspólnie jeździć. Odwiedziliśmy Jezioro Miejskie i przez miejscowość Rakownia wjechaliśmy do Murowanej Gośliny. Podziwialiśmy fajne tereny na których powstały osiedla i piękne domy. Pomysłowość ich właścicieli co do otoczki czasami przerasta wszelkie pojęcie, ale jak niektóre domy i ogrody wyglądają! ;) Głowa mała... W Murowanej Goślinie lody dla ochłody, krótki odpoczynek i jazda dalej. Po chwili byliśmy znowu w lesie i jak to bywa często zajechaliśmy do Dąbrówki skąd udajemy się w kierunku domu. Oczywiście nie bezpośrednio, bo postanowiliśmy spróbować lodów w Pobiedziskach :) Porównanie wygląda tak, że czegoś tym lodom brakowało. Następnym razem jedziemy do Puszczykowa, bo tam podają zawsze najlepsze lody. I nie boję się użyć słowa zawsze :) Niedziela spędzona bardzo fajnie, dystans satysfakcjonujący. Zapach w lesie miejscami zwala z nóg. Uwielbiam niuchać las, tak po prostu ;)
Dzisiaj wybrałem się na rower z dużą chęcią. Obrałem sobie cel co ostatnio przychodziło mi trochę z trudem. W głowie zaświtało, że chcę tak po prostu przejechać się łącznikiem R-3 Bednary - Zielonka. Ruszyłem do Wronczyna i po chwili byłem już u progu ścieżki.
Na początku las rośnie w miarę rzadko, dociera dużo światła i można powiedzieć, że dużo widać. Oczywiście dużo to pojęcie względne, bo całe podłoże porośnięte jest paprociami co w znacznym stopniu wpływa na oczopląs :) Jeśli ktoś chciałby się wybrać do Rezerwatu "Klasztorne Modrzewie" to właśnie ten łącznik tam prowadzi. Ja nie odwiedziłem tego miejsca, bo byłem tam już kilka razy. Od momentu gdzie stoi znak kierujący do rezerwatu zaczyna się "ciemniejsza" strona tego fajnego odcinka. Wjeżdżamy w strefę rezerwatu "Las mieszany" i o większej ilości światła możemy po prostu zapomnieć. Droga w dobrym stanie, miejscami ćwiczenie równowagi z sakwą. Na bank się przyda w przyszłości - treningi nie idą w las ;) Kiedy dojedziemy do charakterystycznego kamienia na skrzyżowaniu dróg: Dąbrówka Kościelna - Tuczno jesteśmu o krok od miejscowości Zielonka. Ostatnie ok 2 kilometry są bardzo piękne i urozmaicone terenowo. tzn jedzie się bez większych górek ale otoczenie jakby było położone na górkach. Takie złudzenie albo po prostu tak jest. W Zielonce robię małą przerwę, a później śmigam dalej w las.
Jadę dalej na Dąbrówkę Kościelną gdzie smaruję łańcuch i obieram drogę powrotną tak aby nie wracać tą samą trasa do domu. Pod koniec jazdy w Uzarzewie wyjeżdża mi na przeciw Sylwia i razem odbijamy jeszcze na Swarzędz zrobić małe kółeczko. Fajna jazda, dość ciepło i bardzo mile spędzony czas ;)
Wybrałem się na rower po raz kolejny bez pomysłu na trasę. Tu prosto, tam w lewi i w prawo ... i tak jadę i po ok 15 kilometrach spotykam Grigora i jego brata Wojtasa. Bez większego zastanowienia obieram kierunek na jazdę z nimi. Kilometry mijaja szybko i w miłej atmosferze. Wypad bardziej motywacyjny niż poprawiający kondycję ale przynajmniej dusza i ciało napełnione endorfinami :)
Dzisiaj czas na jazdę rowerem zagospodarowałem dopiero po godzinie 15. Z pogodowego punktu widzenia było to bardzo dobre posunięcie. Ani na moment nie zaszło słońce, wiatr ustał z czasem i zrobiło się naprawdę bardzo przyjemnie. Od samego początku nie miałem pomysłu na trasę. Ot zwykła improwizacja która doprowadziła mnie do kilku ścieżek, którymi nigdy nie jechałem ;) Jeździłem dziś sam po ww gminach i mogę powiedzieć, że nasyciłem się rowerowo ;)
Długi weekend majowy rozpoczął się wręcz rewelacyjną pogodą. Lekki deszczyk od rana, a później już ciepło i słoneczko. Opcja była tylko jedna - rowerowa ;) Wpadłem na pomysł, żeby wybrać się na Rajd Rowerowy na Dziewiczą Górę. Sylwia podłapała temat, później jedna i druga szwagierka, chrześniak Sylwii - Maks, teściu, wuja i kolega Mateusz. Ekipa liczna i chętna na rowerowe wojaże ;) Na miejscu zbiórki spotykamy się z Grigorem i jego ojcem Panem Krzysiem - pozdrawiam z tego miejsca! Wszyscy którzy chcieli jechać wysłuchali uwag organizatora po czym ruszyliśmy z uśmiechami na twarzach ;) Tempo było spokojne, dzieciaki dzielnie pedałowały, nawiązywały się nowe znajomości i oprócz kilku przewrotek wycieczka przebiegała bardzo przyjemnie. Wiedzieliśmy jednak, że po dotarciu na Dziewiczą Górę część z nas ruszy w swoją stronę żeby zagłębić się w Puszczy Zielonce. Tak zrobiliśmy i z Sylwią, Maksem, Grigorem i Panem Krzysztofem objechaliśmy część parku. Czas mijał bardzo przyjemnie, w lesie zero wiatru i zimna. Niestety po wyjechaniu na odkryte tereny sytuacja nieco się zmieniła ale na szczęście były to ostatnie kilometry naszej fajnej wycieczki ;) Dziękuję z towarzystwo wszystkim uczestnikom rajdu oraz pozostałej ekipie za wspólne kilometry w leśnej otoczce ;)