Wpisy archiwalne w kategorii

ze zdjęciem

Dystans całkowity:2417.87 km (w terenie 1056.73 km; 43.70%)
Czas w ruchu:132:28
Średnia prędkość:17.93 km/h
Maksymalna prędkość:35.00 km/h
Suma podjazdów:452 m
Liczba aktywności:49
Średnio na aktywność:49.34 km i 2h 49m
Więcej statystyk

Puszcza Zielonka

Niedziela, 27 maja 2018 · Komentarze(6)
Kategoria ze zdjęciem
Niedzielne popołudnie było jedną z ostatnich szans na jazdę rowerem w maju. Nie omieszkałem depnąć na pedały celem "dojechania" napędu. Pora na wymianę części i serwis. Zakupy (w necie) zgodził się skręcić do kupy Grigor. Dziękuję mu za to bardzo. Jakość usług pierwsza klasa;)
Pojechałem przez Swarzędz do Czerwonaka. Wjechałem na Dziewiczą Górę i bez zbędnego siedzenia zjechałem na dół by pognać w las.
Ciężki las, bo oblicze tejże Puszczy jest mało łaskawe. Piasek tak gęsty a zarazem rzadki, że Sahara jakby z drzewami w Wielkopolsce. Do tego żar z nieba ładował mnie witaminą D. Drzewa dały radę i chociaż w cieniu mogłem przenikać sporymi odcinkami. Fajnie było, odbieram rower i wracam do Puszczy.







Pozdrawiam

Łomnica - Czechy - Łomnica

Wtorek, 15 maja 2018 · Komentarze(5)


Wybraliśmy się tym razem w góry. Po raz pierwszy zresztą z rowerami. Znajomi Michał i Patrycja wraz z Mają zagwarantowali nam bardzo fajny pobyt z jednym całym dniem na rowerach.
Cała trasa była monitorowana przez koleżeństwo a nam pozostawało się tylko cieszyć z bycia w tym pięknym klimacie. Momentami było naprawdę ciężko, do tego Helena zrobiła się głodna i zmęczona co znalazło upust w płaczu i złości. Niestety to nie była wyprawa jak ostatnio, gdzie największym problemem było to czy jest gdzieś po drodze plac zabaw. Tym razem dziecko musiało wytrwać ;)
Jazda z fotelikiem to jak najbardziej trafny pomysł, Michał ciągnął przyczepkę co miejscami gwarantowało gęsią skórkę. O zaletach i wadach tych środków transportu wiele już napisano i powiedziano, ja napiszę o tym przy innej okazji.
Z racji trudnego terenu, zmęczonej i głodnej Heleny nie mam w tym wpisie zbyt wiele zdjęć do pokazania. Po prostu trzeba się było skupić na dziecku i bezpiecznej jeździe. Widoki zostaną w głowie na zawsze choć to z pewnością nie nasz ostatni rodzinny wypad w góry.
Było fajowo.

Powidzki Park Krajobrazowy

Niedziela, 6 maja 2018 · Komentarze(6)
W ostatni dzień długiego weekendu postanowiliśmy zrobić rekonesans w okolicy Powidza. Nasza dziewicza,  pełna niewiadomych wyprawa z Heleną. Przypomnę Wam, że w zeszłym roku początki były trudne. W tym roku, no co tu dużo pisać, w planach coś bardziej dla oka niżeli najbliższa okolica gdzie mieszkamy.
Oczywiście nie możemy powiedzieć nic złego na temat Swarzędza i gminy, jeśli mamy na myśli place zabaw i atrakcje dla dzieci. Doceniamy ten rodzaj dbania o najmłodszych.
Planując wycieczkę z dzieckiem mamy nadzieję, że oprócz pogody, czynnych sklepów, choćby jednego wolnego stolika w jadłodajni - będą place zabaw. Ktoś pomyśli: "co on pisze za bzdury. Wszędzie są place zabaw". Mi też się tak wydaje i przyznam, że po pierwszym razie muszę zmienić wyobrażenia. Myślałem, że na większości mniejszych wsi jest zjeżdżalnia, jakaś karuzela czy huśtawka. Wsie naniesione na mapie nie koniecznie to gwarantują. Wtedy naprawdę doświadcza się piękna takiego wyjazdu. Wtedy właśnie poznajemy charakter swojego dziecka, to zbliża jeszcze bardziej. Nagrodą za wytrwałość jest zabawa. Dla rodziców - ulga na widok placu zabaw.
Podróżujemy z Heleną i nasze nawyki i przyzwyczajenia musimy odłożyć na bok. Trasa musi być ciekawa dla każdego z nas.


Powidzki Park Krajobrazowy ma wiele do zaoferowania. Decydując się na 70-80 kilometrów można bez trudu objechać kilka jezior i z cywilizacji wpadać w osamotnione miejsca. My wybraliśmy szlak niebieski którym objechaliśmy Jezioro Powidzkie w kierunku do Giewartowa.
Pierwsze przejechane kilometry dobrze reklamują ten region. Kilka naprawdę fajnych widoków, dzika plaża, żaglówki, wypoczywający ludzie. To wszystko w przedsezonowym wydaniu, kocham!
Płaski jak stół asfalt i i pierwsze polne drogi doprowadziły nas do Giewartowa. Na mapie "wygląda jakby był tam plac zabaw" powiedział mąż do żony. Wjechaliśmy do tejże miejscowości po ok 11 przejechanych kilometrach. "Przydałaby się teraz zjeżdżalnia" Tylko gdzie jest pz ;)
Był ale niestety dla większych dzieci dlatego Helena nie mogła skorzystać w pełni. To nie wróżyło nic dobrego biorąc pod uwagę 1/3 trasy.
Między Giewartowem a Kosewem jazda odbywa asfaltem się wzdłuż jeziora. Cały czas blisko wody z widokami na Powidz. Od Kosewa do Przybrodzina ciężka sprawa. Raz że nie widać jeziora, dwa cały czas piasek. Owszem lasy sosnowe pachną cudownie i miło się w nich jedzie, jednak my chcieliśmy cieszyć oczy widokami jeziora. Trzeba szybko zapomnieć o tym odcinku.
W Przybrodzinie odwiedzamy plażę gdzie robimy krótką przerwę aby po chwili dokończyć pętlę i dojechać do Powidza. Helena wylatała się po plaży na boso i szybko zapomniała o tym, że ostatnie kilkanaście kilometrów było nudnych.
Za to ostatni etap okazał się być bardzo fajny. Jechaliśmy obok torów wąskotorówki 2-3 razy wyjeżdżając na różnych plażach. Dzikich plażach. Cisza spokój.

Podsumowując:
Szukaliśmy miejsca na rodzinny wypad. Dla naszej trójki to nowe tereny i to miało gwarantować sukces. Szlak niebieski dookoła Jeziora Powidzkiego to fajna trasa. Odwiedzane miejscowości nie gwarantują odskoczni, alternatywy kiedy fotelik zaczyna parzyć ;) Nie było jak to się mówi tragedii i każdy z nas zachowa z niedzieli coś dla siebie.

kolorowa historia:


























Do następnego!

Rowerowe Święto pracy

Wtorek, 1 maja 2018 · Komentarze(4)
Wspólna rodzinna przejażdżka z atrakcjami dla Heleny. Mam na myśli ulubiony plac zabaw w Swarzędzu, który często odwiedzamy. Nie inaczej było tym razem. Jakaś motywacja do jazdy musi być, bo dzieci nie koniecznie mogły by chcieć siedzieć ot tak w foteliku. Bo mama i tata chcieli pokręcić korbami. Ha ha
Na powrocie wstąpiliśmy do Dworku Katarzynki na desery lodowe i naleśniki z lodami. Oaza spokoju dała nam się we znaki, że nie chciało nam się wsiadać na rowery.
Fajny rodzinny wypad.

kilka ujęć:







Pozdrower!

BikeOrient Władysławów

Sobota, 28 kwietnia 2018 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Za namową kolegi Dominika poznanego na BS zapisałem się na pierwszy w życiu BikeOrient. Mi z kolei udało się zainteresować tematem Mateusza, który również wziął udział w imprezie. Władysławów leżący w powiecie tureckim w województwie wielkopolskim był gospodarzem tego wydarzenia. Na starcie stanęło w sumie ponad 260 osób w różnych kategoriach. Organizator rozdał mapy z 30 wyznaczonymi punktami. Aby zaliczyć kategorię mega musieliśmy odszukać dowolnych 18/30 punktów w jak najkrótszym czasie. Naszym celem była dobra zabawa, integracja bez szarży i aby jak najwięcej zobaczyć. Po starcie przy pierwszych punktach było dość tłoczno. Po niektórych było widać, że przyjechali tu wygrać, ale nie po nas :D Luźne podejście i 100% fun.
Nie znaczy to, że było łatwo. Punkty bardzo dobrze oznaczone na mapie i zlokalizowane. Trzeba było się nieźle natrudzić żeby odnaleźć znacznik. Ukształtowanie terenu okolic Turku jest świetne. Lasy, a w nich wzniesienia, górki, skarpy, doły, wąwozy itd. Po prostu petarda. Jednak dla mnie, chłopaka z nizin te góreczki dawały się we znaki. Szkoda, że w okolicach Poznania tak nie ma. PK Promno ok, jednak nie do porównania.
Czas spędzony na trasie pozwolił poznać kilka twarzy i przeżyć miłe chwile. Nauka nie pójdzie w las i być może jeszcze skorzystam z doświadczeń z soboty. 
Dominik miło było Cie poznać, Rolnik dzięki, że zdecydowałeś się pojechać. Myślę, że nie żałujesz ;) tak jak ja!

kilka ujęć:


Gotowi do startu, rowery ogarnięte, my głodni wyzwania.








kolejka do znacznika


punkt numer 6, ciężki do znalezienia






lokalny sklep, przerwa na posiłek i tankowanie. Papa się śmiała;)








Rolnik

Domino

Piotras

Bunkier

Ekipa z którą mijaliśmy się po drodze kilka razy pomagając sobie wzajemnie. Pozdrawiam Was serdecznie!

Medale w dłoni, integracja udana i wiele pozytywnych chwil przeżyte. Nic więcej mi nie trzeba ;)

Pozdrower!

PK Promno w niedzielne popołudnie

Niedziela, 22 kwietnia 2018 · Komentarze(6)
Kategoria ze zdjęciem
Ostatnie dwa tygodnie to m.in czas poświęcony w ogrodzie ale także przeziębienia, które bardzo mnie osłabiło i skutecznie odsunęło od rowerowych przyjemności.
Dziś po czasie spędzonym z rodziną udało mi się zagospodarować dwie godziny żeby pokręcić korbą.
Fajnie w lesie, pachnie, słoneczko. Na prawdę miło!


Puszcza Zielonka

Poniedziałek, 2 kwietnia 2018 · Komentarze(10)
Kategoria ze zdjęciem
Lany poniedziałek spędziliśmy w Kiszkowie. Plan był taki, że Sylwia i Helena jadą samochodem, a ja pojadę rowerem robiąc tripa 50+.
Wiatr nie zniechęcił mnie w ogóle i o 10.40 ruszyłem naładować endorfin we krwi. Jechało się mega dobrze, rower sprawujący się na piątkę dał mi dziś dużo frajdy. Jedyne co wiedziałem to to, że chcę dojechać do Niedźwiedzin, Rejowca i Stawian, a dojazd do tych miejscowości to po części spontan. Zaliczyłem pierwszą w tym roku "glebę". To tylko uślizg przedniego koła ale podobało mi się, zawsze to nowe doświadczenie, a twierdzę, że upadać też trzeba umieć.


Zalew Kowalski


Wszędzie woda, każdy rów pełen wody


Kłody, dla mnie to piękno, mam słabość


Arboretum czeka na prawdziwą wiosnę


Jezioro Zielonka


ośrodek naukowo – dydaktyczny Uniwersytetu Przyrodniczego


Głęboczek


okolice Gaci


Kopalnia Niedźwiedziny 1


Kopalnia Niedźwiedziny 2


Kopalnia Niedźwiedziny 3


Ciu ciu...


Pio


Tuż po


Efektem krzywa kierownica


Kolorowo rowerowo


Mała Wełna

Dolina Małej Wełny


Dolina Małej Wełny

Tak to dziś wyglądało. Zdecydowanie lepszy, ładniejszy drugi dzień świąt. Tradycji oblewania wodą doświadczyłem tylko w rodzinnym domu. Nigdzie indziej nie widziałem co by ktokolwiek polewał kogokolwiek wodą. Czy ta tradycja w Wielkopolsce zanika? Nie wiem. 
Dzięki i do zobaczenia. Pozdrower

S&P okolicznie

Niedziela, 11 marca 2018 · Komentarze(5)
Dziś wybraliśmy się z Sylwią na asfaltową pętlę. Udało nam się wziąć "kąpiel" słoneczną i cieszyć się wiosennym klimatem! 
Mogło by tak już zostać. Sporo ptaków przyleciało chyba z tym powiewem ciepła, bo śpiewają aż miło.
Oby jak najwięcej takich dni.
Pozdrawiamy S&P Z.

















Pozdrower!

S&P w PK Promno

Niedziela, 4 marca 2018 · Komentarze(3)
Dzisiaj Sylwia zaproponowała rower. Kobiecie się nie odmawia i po 14 byliśmy na skraju PK Promno. Oczywiście rowery na dachu naszej bryki. Szkoda w tym wiaterku i chłodzie tracić siły na dojazdy do lasu. Nie po to kupiłem bagażnik żeby tylko na urlop z niego korzystać ;)
Termometr pokazywał -2,5 stopnia. Mimo takiego słońca czuć było zimno nie mniej niż wczoraj. Zimno to zimno to czy może być lepsze jedno zimno od drugiego?
Objechaliśmy sporą część parku, korzystając z urokliwego, ciepłego słońca. Sporo ludzi się kręciło zwłaszcza nad jeziorami. Śmigali na łyżwach aż miło było popatrzeć.
Sylwia ze spadkiem formy mimo że "na tyłku nie siedzi". Forma przyjdzie Kochanie ;* Niedziela super!

foto:











Do następnego!




z Szefem

Sobota, 3 marca 2018 · Komentarze(3)
Sobota zapowiadała się słonecznie i mniej zimno niż wcześniejsze dni. W pracy zgadałem się z szefem Rafałem i kolaboracja rowerowa dogadana w kilka minut. Dostaliśmy się do Tuczna autem z rowerami na dachu i około godziny 9.00 myk w teren. Termometr wskazywał -10 i jasne było, że kończyny dolne i górne...zresztą czy to ważne? Zimno w trzy dupy że gile marzną, ale to słoneczko! No bajka normalnie. Herbatka ciepła na rozgrzanie dawała radę i szczerze pisząc, nie było tragedii.
Objechaliśmy kilka miejscowości m.in Dąbrówkę, Zielonkę, Dzwonowo, Głębokie, Pławno, Kamińsko, Tuczno. Po lesie jeździło się bardzo sprawnie choć momentami zmarznięte ślady ciężkiego sprzętu wymagały większego skupienia. Technika z każdym kilometrem lepsza. Zaczynam się czuć coraz bardziej zrośnięty z rowerem:)
Bardzo pozytywny wyjazd i można mówić o kolejnym temperaturowym levelu, bo do tej pory jeździłem przy -6 najmniej. Kciuki przemarzały mi na kość i o dziwo palce u stóp jakoś lepiej wszystko znosiły.
Odwiedziliśmy fajną restaurację, dobra zupa i kawa zmieniła naszą jazdę w jeszcze bardziej wesołą. Z pewnością jeszcze tam wrócę pokazując innym to fajne miejsce.
Dzięki Rafał jeszcze raz za bardzo mile spędzony czas! Oby więcej takich wypadów. Pozdrower

w klatce czasu: