Tradycyjnie wybrałem się w Sylwestra na podsumowanie rowerowe danego roku. Okazja do spotkania zapaleńców najbardziej dawała kopa aby od rana wyruszyć tyłek. Udało się zgromadzić w składzie Grigor, Mati i Pan Krzysztof. Kilometry dziś nie miały zbytnio znaczenia. Poruszaliśmy się głównie po asfaltach korzystając z promieni słonecznych. Piękny dzień!
2017 rok dał mi w sumie nieco ponad 1400 km rowerowych wrażeń. Nie dużo, a jednak sporo biorąc pod uwagę wiele innych zajęć jak również leniwe spędzanie czasu. Najmilej wspominam przejażdżki z Heleną, których nie brakowało. Nasze ok 13 kilometrowe pętle i kilka innych wycieczek są dla ojca bardzo dużą motywacją i już nie mogę się doczekać jak zrobi się ciepło. W tym roku nie udało mi się przejechać jednorazowo 100 kilometrów o większym dystansie nie wspomnę. Jak widać za daleko od domu się nie oddalałem ;)
Tak czy siak, uważam ten rok za fajny rowerowo. Pozdrawiam przyjaciół i znajomych! Do siego roku ;)
Dwie energie napędzały mnie dziś po drodze. Wiatr kiedy jechałem z wiatrem i słoneczko kiedy jechałem pod wiatr ;) Ładny dzień mimo tego, że od rana jedyne 4,5C*.
Ponad 40 kilometrowa pętla asfaltowa. Jazda bez większego rozglądania na boki. Nacieszyłem oczy słońcem ale wiatr dał mi się we znaki i nogi czują tą dzisiejszą jazdę. Fajne zakończenie weekendu.
Ostatni raz pokręciłem korbą w 2012 roku. Towarzystwo jak rodzina czyli Seba, Przemol, Grigor. Fajnie było z Wami pośmigać, zwłaszcza po singlach jeziorowych (swoją drogą ten przy jeziorze Kowalskim sprawiał dużo więcej frajdy). Na końcu, wracając z Przemolem do chaty poczułem "pływające" koło. Pierwsza myśl: "kurwa znowu piasta", ale było to trochę inne "pływanie" niż to które przeżyłem kilka razy. Kapeć było drugą i trafną interpretacją. Wymieniłem dętkę żeby w nowy rok nie wchodzić z laczkiem bo to by źle wróżyło :)
Dzięki i Szczęśliwego Nowego Roku jeszcze raz ;)
Dla Wszystkich moich znajomych z BS również życzenia, oby ten 2013 był pod każdym względem wyjątkowy, oczywiście na plus :) pozdrawiam
Można powiedzieć, że powtórzyliśmy trip sprzed 2 tygodni tylko kierunek inny :)Było zajebiście i jak stwierdziliśmy z Przemolem jeszcze niedawno nie pomyślelibyśmy, że 23 grudnia będziemy śmigać na rowerach w temperaturze -7,8 stopnia.
W sumie to zimy jeszcze nie ma, a przynajmniej nie kalendarzowej,bo za oknem to już całkiem zimowo :)
Wypad planowany, w głowie trasa którą chciałem przejechać, a właściwie jej część, co udało mi się i dzięki chłopaki, że nie było sprzeciwów :) Wycieczka była fajna, miło się jechało i gawędziło. Cieszę się, że porwałem się na zimę i integracja wyszła znakomicie :)Dzięki Przemo i Grigor
Na wstępie GRATULUJĘ organizatorom fajnej imprezy Joannie i Marcinowi oraz tym którzy stanęli na podium jak również tym którzy dojechali do mety i nie :)
Nie byłem przygotowany na walkę o największe laury i od samego początku moim założeniem był start i dojechanie do mety. Udało mi się i jestem z tego powodu zadowolony :)
Trasa jaką przygotowali Marcin i Seba była bardzo udaną propozycją i przypadła do gustu chyba wszystkim, brakowało tchu i trzeba było podchodzić pod górki ale gdzieś tam człowiek może w taki sposób powalczyć z samym sobą :)
Dziękuję również mojemu kumplowi Przemkowi za przyjęcie propozycji startu oraz Marcinowi za zgodę na start nieznajomego :)
Cieszę się również, że poznałem tylu wspaniałych rowerzystów. Nie pamiętam wszystkich przezwisk czy imion ale na 100% znajdę Was na BS ;)
Miało być krótko, bo dawno nie siedziałem na rowerze. 30-35 kilometrów jak najbardziej wystarczy. Ustawiłem się z Grigorem i Sebą, po wspólnym spotkaniu Seba wykonał telefon do kolegi Wazy, który wybierał się na test siodła swoim szosowym pomykaczem. Padła opcja, cel i pojechaliśmy. Szybko zdałem sobie sprawę, że dwa miesiące bez roweru dają się we znaki i postanowiłem odbić do lasu i jechać swoim tempem. Trochę pobłądziłem z czego wyszedł dystans jakiego zupełnie nie zakładałem :D Ogólnie było spoko ;)