Długi weekend majowy rozpoczął się wręcz rewelacyjną pogodą. Lekki deszczyk od rana, a później już ciepło i słoneczko. Opcja była tylko jedna - rowerowa ;) Wpadłem na pomysł, żeby wybrać się na Rajd Rowerowy na Dziewiczą Górę. Sylwia podłapała temat, później jedna i druga szwagierka, chrześniak Sylwii - Maks, teściu, wuja i kolega Mateusz. Ekipa liczna i chętna na rowerowe wojaże ;) Na miejscu zbiórki spotykamy się z Grigorem i jego ojcem Panem Krzysiem - pozdrawiam z tego miejsca! Wszyscy którzy chcieli jechać wysłuchali uwag organizatora po czym ruszyliśmy z uśmiechami na twarzach ;) Tempo było spokojne, dzieciaki dzielnie pedałowały, nawiązywały się nowe znajomości i oprócz kilku przewrotek wycieczka przebiegała bardzo przyjemnie. Wiedzieliśmy jednak, że po dotarciu na Dziewiczą Górę część z nas ruszy w swoją stronę żeby zagłębić się w Puszczy Zielonce. Tak zrobiliśmy i z Sylwią, Maksem, Grigorem i Panem Krzysztofem objechaliśmy część parku. Czas mijał bardzo przyjemnie, w lesie zero wiatru i zimna. Niestety po wyjechaniu na odkryte tereny sytuacja nieco się zmieniła ale na szczęście były to ostatnie kilometry naszej fajnej wycieczki ;) Dziękuję z towarzystwo wszystkim uczestnikom rajdu oraz pozostałej ekipie za wspólne kilometry w leśnej otoczce ;)
Plany na niedziele mieliśmy z Sylwią w głowie cały tydzień. Obraliśmy za cel Lednicki Park Krajobrazowy. W tygodniu zadzwonił kolega Kura i zaproponował dołączenie do nas i wspólne kilometry na rowerze. Z chęcią ustawiamy się na wspólne wojaże. Jeżdżąc z Sylwią mamy więcej rzeczy do zabrania więc postanowiłem założyć bagażnik, który będzie mi towarzyszył cały sezon. Jeszcze sakwy trzeba kupić, bo plecak spięty gumami jest bardzo - niepraktyczny! Obraliśmy kurs na PK Promno, który przemierzamy tylko muśnięciem żeby wyjechać w Pobiedziskach przy ogródkach działkowych. Przejeżdżamy przez rynek, przejazd kolejowy (w piątek śmiertelny wypadek, pociąg uderza w samochód - szlabany podniesione do góry! - Uważajcie jak przejeżdżacie przez tory nawet na strzeżonych przejazdach!), drogę krajową nr 5 i asfaltami jedziemy do Skrzetuszewa gdzie czeka na nas Kura ;). Stąd żabi skok na "Bramę Rybę" w miejscowości Pola Lednickie. Pod bramą mały piknik i ustalamy, że objeżdżamy Jezioro Lednickie dookoła. W Dziekanowicach znowu przecinamy DK5 i tutaj jedziemy nie znaną mi dotąd drogą wśród pól i łąk. Piękna sprawa, jeszcze tam wrócę ;) Droga ta prowadziła do Chwałkówka gdzie wjeżdżamy na serwisówkę S5. Kura odbija do Fałkowa, a my przez Wierzyce, PK Promno, Kociałkową Górkę wracamy do domu. Fajna wycieczka, jednak ze względu na niepraktyczny plecak na bagaju - robię dziś mało zdjęć :/ Dzięki Kura za towarzystwo i pokazanie kilku nieznanych dotąd ścieżek ;) Było nam bardzo miło ;)
Nie zrobiłem dziś wielu fajnych zdjęć za co mam do siebie małe pretensje. Poczekam aż liście będą na drzewach wtedy wrócę w niektóre miejsca i umieszczę je w kadrze ;) Wycieczka tak czy siak super i niedziela miło spędzona ;)
Jak to się w ostatnim czasie przyjęło, w każdy weekend oraz w tygodniu wraz z żoną wyskakujemy na rowery ;) Dziś nogi poniosły do Swarzędza, dalej na Maltę, Koziegłowy, Kliny, Tuczno i do domu ;) Nie zabrakło dziś leśnych duktów, choć asfaltami też musieliśmy się przebijac. Miastem poszło dość szybko i sprawnie, w lesie zresztą też. Sylwia ma coraz więcej siły w nogach więc czasami muszę ją stopować, żeby nie wycackała się ze wszystkich sił. Było by nie fair gdybym nie napisał, że ja tez czasami czuję zadyszkę przy ostro poczynającej żonie ;) Pogoda wyśmienita, u nas w Wielkopolsce już chyba 4 weekend pod rząd bez deszczu i bez zimna! Oby tak dalej ;) Ps. Coraz więcej osób uprawia sport! Dziś wszędzie było pełno aktywnych ludzi, aż miło ;) Bieganie, rolki, jazda na rowerze...ci którzy jeszcze mają wątpliwości, ruszać tyłki! i nie wstydźcie się sąsiadów, rodziny czy obcych ludzi! Małymi kroczkami do przodu ;)
Na sobotę plany zawsze kręcą się wokół roweru. Nie inaczej było tym razem. Zgadałem się z Grigorem i Micorem na wspólne kilometry w terenie. Start kilka minut po 8 rano. Plan na dziś był taki: śmigam z chłopakami, a później odbijam odwiedzić dziadków i rodziców. Park Krajobrazowy Promno to był nasz pierwszy cel. Od samego rana nie ma turystów więc można pocinać po ścieżkach miejscami jak szalony ;) Promno po wycince drzew straciło w moich oczach na dziewiczości :/ źle się dzieje z tymi wycinkami ale jak wszędzie - KASA rządzi wszystkim! Śmigamy dalej nad Jezioro Dębiniec, które w tym tygodniu już raz odwiedziłem. Szybki zjazd w kierunku stacji PKP i wpadamy na Promno- Stacja. Po przekroczeniu DK 5 jesteśmy już kilka kilometrów od Puszczy Zielonki. Singiel nad Jeziorem Kołatkowskim to dzisiejszego dnia "brama wjazdowa" do puszczy ;) Był to ostatni fragment przejechany z chłopakami, ja obrałem kierunek na gminy skoki i kiszkowo. Odwiedzam dziadków po czym ruszam do Kiszkowa przez Wysokę. W rodzinnym domu zeszło kilka minut, na zabawie z bratanicą Jagodą. Ruszam dalej, teren teren teren nic mnie nie interesuje bardziej. Dolatuje do Dąbrówki Kościelnej skąd udaję się do Zielonki, dalej na Kamińsko a stamtąd na Tuczno. Z Tuczna prosta droga na Sarbinowo. Dobrze było, dzięki chłopaki za wspólne kaemy ;)
Wycieczka na Osową Górę "zaświeciła" mi w głowie we wtorek. Od razu dałem cynka na forum żeby podzielić się spostrzeżeniami z BS Braćmi i pomysł się spodobał. Tak więc w składzie: Pan Jurek, Micor i Grigor ruszyliśmy na podbój Warty i Mosiny ;) W drodze na Maltę czekał na nas Jakub, który dołączył do towarzystwa. Jezioro Maltańskie prezentuje się nie źle jak na środek miasta, dziś nawet zbyt wielu ludzi nie było, a jeśli już to więcej biegaczy niż rowerzystów. I na stoku o dziwo śnieg i oczywiście narciarze. Dalej przez miasto co było nieuniknione żeby wbić się na Nadwarciański Szlak Rowerowy. Po kilkunastu minutach byliśmy już na wałach. Cały ten słoneczny tydzień sprawił, że błoto w większości ustąpiło suchej nawierzchni i jazda była naprawdę przyjemna. Od Lubonia szlak zmienia się w prawdziwy "plac zabaw". Wąskie ścieżki, drzewa, korzenie, górki, dołki, mostki i czego dusza zapragnie żeby z uśmiechem na japie zapierdalać do przodu jeden za drugim. Ach te emocje! :D Chwila moment i byliśmy już w Puszczykowie skąd na Osową Górę już tylko żabi skok. Na samej wieży byłem drugi raz, dziś warunki sprawiły, że niezła panorama była widoczna z góry, więc była to wielka nagroda za trud włożony w to żeby tam dotrzeć ;) Powrót do domu zaplanowaliśmy asfaltem zaliczając m.in. Rogalin. Asfalt nie przeszkadzał, a kilometry ubywały pod kołami bardzo szybko. Po dotarciu do Kostrzyna Wielkopolskiego i krótkiej przerwie żegnamy kompanów z Gniezna i śmigamy z Grigorem całkowicie w kierunku domu. Dzisiejsza sobota zaliczona do bardzo udanych! Super pogoda, słońce i błękitne niebo sprawiły, że mogłem więcej ;) Dzięki panowie za świetny wypad!
Dziś z żoną postanowiliśmy wybrać się na rowery. Nasze wspólne wypady są również bardzo fajne i lubię je tak samo jak Sylwia ;* Nie bardzo mieliśmy plan więc zaproponowałem Pałac w Czerniejewie z postojem na kawę, a później Giecz (ośrodek początków państwa polskiego) ponieważ nigdy tam nie byłem. Tak zrobiliśmy i przy pięknej pogodzie udało nam się przenieść w "stare czasy" za pośrednictwem znikających PGR, pałaców, kościołów.
Wał Wydartowski pierwszy raz odwiedziłem w zeszłym roku. Chciałem tam wrócić z jednego powodu - "zakochałem się" w tym pagórkowatym, bajecznym wręcz krajobrazie. Ma on początek kilka kilometrów za Gnieznem i nagradza wytrwałych wieżą widokową na najwyższym wzniesieniu w Dusznie ;) Dziś ruszyłem o 6 rano aby spotkać się z pierwszym kompanem - Grigorem. Wspólnie udaliśmy się do Gniezna gdzie czekać miała reszta ekipy w składzie Micor i Pan Jurek. W pewnym momencie dołącza do nas Mateusz i w taki oto sposób nasza grupa ostatecznie się uformowała. Ze względu na porę roku leśne tereny nie były brane pod uwagę - niestety nie udało się uniknąć mega mega błota ;) Do celu jechało się bardzo dobrze, bo z wiatrem. Zjazd z wału to prawdziwe MTB w błocie, śniegu, wodzie, lodzie itd itp. Mimo narzekania świetna zabawa ;) Ze względu na ograniczony czas udaję się z chłopakami w kierunku Gniezna, a później domu. Grigor postanawia zobaczyć na liczniku 200 i obiera nieco inną drogę. Kawałek dalej Mati również odbija do domu i zostajemy w trzech. Powrót okazuje się dla mnie bardzo ciężki. Zanim pojawiła się na liczniku setka było ok ale wiatr postanowił uprzykrzyć mi życie. Pan Jurek i Micor odprowadzają mnie do Wierzyc, wspólna kawa chyba dodała nieco energii ;) Przeżyłem dziś dużo fajnych, miłych wrażeń. Podziwiałem piękno przyrody, zwierzęta, stare budynki. To lubię najbardziej! Dzień zaliczam do bardzo udanych, pogoda i rower otrzymują złoty medal ;D
Dziś z Grigorem wyruszyliśmy asfaltami do Kórnika.
Kilkanaście kilometrów pod wiatr to nie 100 km jak w sierpniu podczas podboju NSR także
bez narzekania. Kórnik w sobotę zabiegany, każdy jakieś zakupy, autem na myjnię
itd. Zrobiliśmy rundę po całym mieście, promenadą im. Wisławy Szymborskiej
wzdłuż jeziora Kórnickiego, chwila przy Zamku i…MC`Donald ;) Szybki obiad,
kawa i dalej w kierunku domu. Jaja były nieziemskie, błądzenie między polami, moja pierwsza gleba 2014 - na szczęście kontrolowana :) Wybraliśmy mało znane drogi, które doprowadziły
nas do Kostrzyna, a stamtąd przez Gwiazdowo do domu. Bardzo miła i fajna
wycieczka. Mimo lekkiej nudy miejscami, ogólnie trip zaliczam do bardzo
udanych. Dzięki Grigor za miły dzień ;)
Dziś udało się pokręcić w terenie. Piękna to chwila bo jak pisał Grzegorz trochę minęło czasu od naszego ostatniego tripu. Na dzień dobry każdy przedstawił swoje propozycje na dzisiejszy dzień. Wybraliśmy "zielony szlak" który okazał się strzałem w dziesiątkę. Chociaż nie przejechaliśmy go całego jednak "zaliczony" odcinek był ciekawy i technicznie ciekawy. Szkoda, że nie udało Nam się odnaleźć Buku który spędza sen z powiek Grigorowi - i to od dobrych kilku lat :) Kondycyjnie dałem rade, bo kiedy nie jeździłem rowerem biegałem także jest nie najgorzej. Udany dzień ;)
PS. jeśli chciałabyś/chciałbyś zobaczyć zdjęcia kliknij TU.
12 listopada br. w Poznaniu na ulicy Św. Marcin mój kuzyn pracujący jako kurier został śmiertelnie potrącony przez samochód ciężarowy. Kiedy na pogrzebie zobaczyłem jak jego koledzy wprowadzają stary rower owinięty białym płutnem, przystrojony rónymi kwiatami itd przeżyłem duży szok. W pewnym sensie poczułem się jakbym był na własnym pogrzebie, bo podobnie jak Szymon dość dużo czasu spędzałem na rowerze ... Już przed tą tragedią czułem że nadszedł taki moment w tym roku, że rower nieco mnie "odpychał". Szok o którym pisałem sprawił, że jakby przestraszyłem się jazdy na rowerze...
Od kilku dni wiedziałem, że w drugi dzień świąt chcę pojeździć na rowerze. Z żoną obraliśmy trasę i udało się także namówić kilka osób z rodziny. W piątkę ruszyliśmy "zaliczyć" Jezioro Swarzędz i Maltę. Pokręciłem, brakowało mi tego...